Strona:Erotyki (Zbierzchowski).djvu/087

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dzwonią dzwoneczki dzwonią,
Róże ogniem się płonią,
Fontanna cicho pluszcze,
Mdleją na słońcu bluszcze,
A bratki nad wodną tonią
Upadły w swe objęcia....
Lecz cóż to? ktoś w ogród kroczy.
W ziemię spuszczone oczy,
Twarz blada, smutna boleśnie.
Idzie, jak człowiek we śnie.
Rzuca się w traw kobierce,
Dłonią przyciska serce
I płacze w głuchej rozpaczy.
Dziwią się kwiaty na nowo,
Kłonią się ponad głową,
Szepcą szumnemi głosy:
— „Paziku złotowłosy
Ach powiedz co to znaczy?
Skąd taki jęk rozpaczy?
Czemu zaciskasz pięście?
Przecież posiadłeś szczęście,
Największe w życiu szczęście?!“
— „Kwiaty ja byłem w niebie!
Więc jak mi teraz żyć
Tu z wami na tej ziemi,
Z troskami codziennemi,
Wśród waszych błahych spraw?!
Nle[1] nagnę się, nie nagnę
I tylko śmierci pragnę!“

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Nie.