Strona:Erotyki (Zbierzchowski).djvu/086

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz widząc ten spiący cud,
Wnet na kolana padł
I modlił się w pokorze:
Dopomóż mi Amorze!!

W powietrzu wszczął się szum,
Jakby wypuścił kto
Białych gołębi sto
W ciche przestworza błękitu.
Cudna jakaś muzyka
Duszę mi w głąb przenika
Budząc rozkoszny dreszcz.
Róże.[1] róż cały tłum
Z różanych płatków deszcz
Jął sypać się z sufitu.
Królewna rozbudzona
Białe rozwarła ramiona,
Aż pośród deszczu róż,
Pośród migotań i barw,
Grania cudownycp [2]arf
Wszedł w czarodziejski krąg
Rozwartych, białych rąk
Na szczęście nie wyśnione....
I na tem koniec już,
Moi ludkowie mili,
Bo Amor figlarz zły
Zjawił się skądś w tej chwili,
Wieszając wnet zasłonę
Z różowej gęstej mgły...

  1. Przypis własny Wikiźródeł Bład w druku; powinien być przecinek
  2. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – cudownych.