Strona:Erotyki (Zbierzchowski).djvu/085

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kochał ją ogród cały,
Więc kwiaty się pytały:
— „Bluszczu, gdy jesteś pewny,
Jeśli to nie jest kłam
Ach powiedz, powiedz nam,
Kto jest kochankiem królewny?
Czy jaki srogi król
Z północnych, zimnych pól,
Czy książę, pan niezłomny,
Władca nad stu wyspami,
Czy rycerz ze skrzydłami?„ —
— „Ni książę, ni król ogromny,
Co włada nad narody,
Ni rycerz w srebrnej zbroi,
Wiecie ludkowie moi,
Tylko nasz pazik młody,
Nasz pazik złotowłosy“. —
 
— „Bluszczu! to chyba kłam,
Trudno uwierzyć nam“. —

Był czysty, świeży ranek.
Na puchach, wśród firanek,
Spała jak ścięty kwiat.
Promyk słońca się kładł
Na piersi jej, których ruch
Mówił, że jeszcze żyje.
Spała, a lotny jej duch
Błądził gdzieś za gwiazdami
W światach, co są niczyje.
Wtem pazik nasz się wkradł,
Zatrzymał się przed drzwiami,