Strona:Ernest Thompson Seton - Kotka śmieciarka.pdf/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


III.

Dobre pożywienie przez parę dni u murzyna zmieniło bardzo naszego małego kotka. Nabrał siły i z nią razem, rozumu. Pozostawiony sam na wielkiem podwórzu, rozejrzał się ciekawie wokoło; — skrzynie ze starem żelastwem nie wzbudzały w nim zaufania, spojrzał więc w górę i spostrzegł w oknach klatki z kanarkami — siadł tam i patrzał na nie pożądliwym wzrokiem. Wtem nadszedł pies. Kociak przelękniony dał wielkiego susa i pod jedną ze skrzyń znalazł sobie bezpieczne schronienie. Słońce grzało tu dobrze, kociak zmrużył więc oczy i — zwinięty w kłębek, przespał tak z dobrą godzinę.
Ciepły, cichy oddech nad głową obudził małego wygnańca. Otworzył ślepki i ujrzał stojącego nad sobą wielkiego czarnego kota o błyszczących zielonych oczach. Po kwadratowej brodzie i silnym karku można było poznać, że był to kocur. Lewe ucho miał rozszarpane, a obok oczu szeroką bliznę; były to widać ślady jakiejś walki.

Kotek nasz patrzał na swego wielkiego napastnika zdziwiony, ten zaś spoglądał na małą ofiarę całkiem przyjaźnie, cofnął nawet trochę uszy ku tyłowi, machał ogonem i mruczał wcale niezłośliwie. Kociątko postąpiło ku kocurowi z niewinną minką, a ten, obtarłszy sobie brodę o jedną z łapek, odwrócił się powoli i znikł. Kociątko patrzało za nim