Strona:Ernest Renan - Żywot Jezusa.djvu/402

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rakter Jezusa, który nie podlegał czysto osobistym rozczuleniom w chwili, gdy myślał tylko o swem dziele, gdy jedynie oddychał jeszcze dla ludzkości?[1]

Z wyjątkiem owej nielicznej grupy kobiet, które z oddalenia krzepiły go wzrokiem, miał przed sobą tylko obraz ludzkiej podłości i głupoty. Przechodnie urągali mu. Słyszał dokoła siebie szyderstwa, a z jego ostatniego okrzyku boleści natrząsano się. »Patrzajcie« wołano, »oto ten, który się podawał za Syna Bożego! Niechaj zjawi się jego ojciec i uwolni go!« — »Pomagał innym« wołano z drugiej strony, »a sobie nie może pomóc. Jeżeli jest królem żydowskim, niechaj zestąpi z krzyża, a uwierzymy weń!« — »Hej« krzyczano w innej stronie, »chciałeś zburzyć świątynię i odbudować w trzech dniach, pomóż teraz samemu sobie!«[2] Jedni, mając niejasne wyobrażenie o jego ideach apokaliptycznych, mniemali, iż wzywa Eliasza; mówili przeto: »Obaczymy, czy przyjdzie Eliasz i wybawi go!« Zdaje się, że i wiszący obok niego złodzieje urągali mu[3]. Niebo było zachmurzone[4], ziemia, jak w całej okolicy Jerozolimy, sucha i pustynna. Na chwilę Jezus

  1. Tu według mnie uwidocznia się chęć Jana nadania sobie ważności. Zdaje się istotnie, iż po śmierci Jezusa Jan przyjął do siebie jego matkę i traktował ją jak własną (Jan, XIX, 27). Ponieważ Marya cieszyła się następnie wielkiem poważaniem, przeto Jan, chcąc podać siebie za ulubionego ucznia, twierdził, iż mistrz w chwili śmierci powierzył jego opiece najdroższą mu osobę. Przebywanie u niego matki mistrza nadawało mu przewagę nad innymi apostołami, a nauce jego wielkie znaczenie.
  2. Mat. XXVII, 40 i nast., Marek XV, 29 i nast.
  3. Mat. XXVII, 44; Marek XV, 32. Łukasz, mając ciągle na myśli nawracanie grzeszników, wprowadza tu do tradycyi pewną zmianę.
  4. Mat. XXVII, 45; Marek XV, 33; Łukasz XXIII, 44.