Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale w chatce był baranek —
A gdy ciemna noc zapadła,
Cała chata spać się kładła —
On był czuły jak kochanek.
O północy cichuteńko,
Gdy nów błysnął strzechą chatki,
Nad dzieciną stał maleńką,
Co nie ssało piersi matki —
I z kołyski wziął dzieciątko,
Wziął na różki niewiniątko
I z sierotką w nocnej ciszy
Bieży — bieży — nikt nie słyszy —
Tylko szumią stare drzewa,
Gdzieś ukryty słowik śpiewa —
Nad jeziorem z skał wysoko
Stanął, patrząc jak głęboko —
Bolejąc nad dziecka głosem,
Tak jagnięcym jęknął głosem:
«Wypłyń, wypłyń, złote kaczę!
Twoje dziecko rzewnie płacze!
Wypłyń, piersi daj dziecinie
Bo dziecina marnie zginie!
Wypłyń z głębi wywołana,
Wypłyń ty zamordowana!» —
Pękły fale kryształowe
W staje z fal niewiasta biała:
Pługi czarny warkocz miała
I krwią pokażoną głowę —
I wypływa złote kaczę,
I dzieciątko już nie płacze.
Wzięła dziecię — piersi dała,
Popieściła — całowała
«Głos twój doleciał w głębiny —
Ucho matki go słyszało —
Już muszę — w moje krainy!» —
Znowu w falach zaszumiało
Postać zapada w głębiny,
Znów jezioro cicho grało —