Przejdź do zawartości

Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdybyś miał matkę — o ty Święta Trójco!
Odpuść ci Boże! Ciężka Twoja wina
Zabiłeś matkę — czy poznajesz syna? — »
Osłupiał zbójca i załamał ręce,
Upadłszy u nóg dawnego plebana,
W srogich wyrzutów i sumienia męce
Żebrał litości — łzy w oku kapłana —
I wielka cisza stała się do koła,
Że było słychać kropli upadanie
Z głazów na głazy — i zbójców szlochanie,
I gdzieś daleko — płacz stróża anioła! —
Z dobrocią podniósł upadłego z ziemi
Objął i ścisnął ramiony drżącemi: —
« Pokutuj szczerze, sam Bóg mnie tu zsyła
Z zasłoną oczu przyszedłem do ciebie.
Wolnyś! niech duszę twą jutrzenka miła
Zbudzi — pokutuj — pozdrowim się w niebie.
O! nam królestwa twego dopuść zdrajcom,
Jak odpuszczamy naszym winowajcom! —
Do ziemi świętej pielgrzymkę naznaczam,
A Bóg przebaczy tak jak ja przebaczam.
A ty zaś bracie przebacz twoim wrogom,
Powstań z łańcuchów, chodź za mną w świat Boży
Niech się twa dusza w łzach skruchy ukorzy,
Spojrzawszy w gwiazdy ku niebios rozłogom.
Wiele Bóg temu przebaczy w starości,
Kto się do niego modlił w dniach młodości! — »
Jeszcze chciał ścisnąć na znak przebaczenia
Rękę zbrodniarza z dobrocią anioła,
Lecz gdy ją ujął pośród przerażenia,
Już była zimną — a zimny pot z czoła
Zamiast spłakanych łez błyszczał wśród cienia —
Z piersi nie słychać już przekleństw ni jęku:
Stargany łańcuch tylko ściskał w ręku. —