Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/361

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Giną śniegi jednej chwili,
Zdroje jęczą rozmarznięte —
Kwiaty budzą, się poczęte
Wiosną — tam już słowik kwili —
I grom pierwszy tam uderzył,
A gdy zdroje mu odjęczą
On przebłagał wiosnę tęczą —
Już po łąkach pszczoły brzęczą. —
A dziewczyna na ramieniu
Z niemowlęciem leci w światy! —
Rozsypuje wszędzie kwiaty,
Tęcze z pod nóg, w pereł lśnieniu
Jej padają w zachwyceniu
Ona leci — i w skowronka
Zamieniona — woła słonka —
Słonko wstaje — i naturą
Się rozrzewnia za swą chmurą.
O! poezjo! tyś dziewczyną,
Duch człowieka tą dzieciną:
Dotąd ty go nie przytulisz,
Wśród zapału — nie rozczulisz!





NA ŚMIERCI GEIZY FARINIAKA.


O! pokój tobie — ty młodzieńcza duszo!
Pokój do końca — aż głosy wolności
W ojczyźnie twoje popioły poruszą
Odgłosem wspólnym ojczystej radości!
O pokój tobie! chmurne czoła zwisły
Kolegów twoich z nad Dniepru i Wisły,
I wspólne dłonie w braterskiej żałobie
Rzucają garstkę ziemi na twym grobie! —
Wspólną nam szkołą niewola szatana,
Ściśnienie ciche, acz wymowne dłoni,