To król całej rogatej szlachetnej rodziny —
Żyły drgają na cielsku — ciało jak krew z mlekiem,
Kark jak dąb — w muskułów splot odsada ogona.
Stanął — stanęła trzoda — ojciec twój zapewne
PoIegł od kastylskiego w walce byków noża!
A macierz twoja ssać musiała nad Genewy
Jeziorem, mleko z Helwetów ziół ojczystych gór słońca! —
Ty potomku rodziców godnych prac Herkula,
Jakżeś silny! — On ryknął — góry i doliny
Odbiły ryk stokrotnem echem okolicy —
A stado krów mu cichszym rykiem wtórowało.
I znowu ruszył pochód wolno — przy zachodzie
Wśród dzwonków, lub przygrywki fujarki wierzbowej
Buhaj stanął — i mrucząc zrył ziemię racicą —
I zamarsował czoło rogate — a z dali
Zdało się że król trzody spojrzeniem obala.
W tem nadbiegł pastuch z kijem — o! rozczarowanie!
Dumny rogacz, spuściwszy czoło najeżone,
Uciekł z trwogą — z nim krowy tyrolskie wzajemne
I cielęca arystokracja — O silny wole
Ty nie wiesz że masz rogi! i że czołem twojem
Zwaliłbyś i dziesięciu pastuchów z kijami!
Cudne bydlę! głupotą słabe o! ty nie wiesz,
Cudne bydlę, ty nie wiesz o potędze twojej! —
Na pobojowisku w słonecznej jasności
Gryzły się dwa orły o poległe kości —
I nadleciał trzeci o groźnej postaci:
« Hej! bracia orłowie! to ścierwo zatrute!
Bo to kości zdrajcy, co krew swoich braci
Zaprzedał wrogowi w więzy nie rozkute!»