Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Po raz ostatni chwytam w me ramiona
Kolumny twoje — nędzny, bolejący —
Możeby lepiej potęgą Samsona,
Lub strzaskać czoło, kiedy duch wątpiący —
Pójdę w to życie co stoi przede mną. —
O! precz łachmany młodości pamiątek —
Przekleństwo niosę — w sobie w świątyń szczątek,
I sam jak pająk wśród grobów milczący,
Z wnętrzności moich przędzą, bezimienna! —

O stwórco! tobie — co z ognistej chmury
Ciskasz grom światła w ciemności jaskinie,
Coś wieńcem lasów ozielenił góry,
Za srebrne źródło co z ich głębi płynie,
Co drogi niebios nabiłeś gwiazdami,
A swych maluczkich posiałeś w dolinie,
I gwiazdy duchów olśnił mirjadami —
Tobie śpiewając czołem w proch zaryję
Bom mojej duszy wiano wziął od Ciebie.
Tem wianem zbrojny, depczę podłe żmije,
A kiedy w strony młodej arfy biję,
Dziś Ty mi tylko słuchaczem na niebie!
Gdy w walkach ciężkich sam na sam z naturą
Czoło na chwilę zczernię zwątpień chmurą —
To chwilą tylko — bo mimo mej duszy
Idę ku tobie z roskoszą w katuszy —
Gdy w grobach serce wścieka szal rozpaczy,
Młodością pytam: Boże cóż to znaczy?
Kraków.




HYMN DO NOCY.


O! kędyż stąpasz z źrenicą ponurą,
Kapłanko grobów z orszakiem twych gwiazd? —
Piersi twe ciche obleczone chmurą,
Jak wielki orzeł nie tej ziemi gwiazd.