Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Aż po wiekach niewoli,
Bije chwila zbawienia;
Powstał naród z niedoli
Odrzucił pleśń zwątpienia.
Słuchając jęków i przekleństw zgrozy,
Bolejąc braci boleścią,
Waszyngton urósł z tą częścią:
Niosąc blizny
Dla ojczyzny,
Myśląc jak stargać powrozy —
Poślubił chwile — i młodzieńcze lata,
I myśl swą każdą ubóstwionej ziemi
Wybił z pod jarzma, a w zdumieniu świata,
Przy śmierci widział swych braci wolnymi!
I posąg stanął wśród ludu,
W swój cień zwołując narody,
Co biegły z krajów niewoli
Szukać schronienia swobody —
W ciemności, nie zwątpić o cudu,
Piorun co świeci ich doli!
Wolności błysła jutrzenka,
Co jasną gwiazdą im pała,
Przed bóstwem ojczyzny cała
Wielkość narodu uklęka! —


III.
KOŚCIUSZKO.

Odsłonić krwawą przeszłości zasłonę
Oczom spółbraci, i oczom własnym,
To na człowiecze serce zranione
Zbyt ciężkie — ogniem goreje zbyt jasnym.
Bo ta przeklęta maska do podjęcia
Jak Atlas cały — dla barków dziecięcia! —
I gdyby nie ta po ojcach spuścizna!
Wiara, jaśniejsza nad nie biosów tło,
I nie pieśń boska, ta przeciw-trucizna
Trucizny życia, gdy duch zajdzie rdzą —