Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Śledząc cię w puszczy po kwiatach — wspaniała!
Coś mi umyślnie śladem porzucała!
Rozdarłem szaty! — oto masz pierś moją,
Ugodź za karę piorunem boleści,
A wyższym lotem pieśni się nastroją —
W nim poznasz siebie, w archanielskiej części!
Z stron mych ku tobie ślę słowików stada —
Ich chórem tobie serce się spowiada;
I tak już z tobą i w najdzikszej chwili!
A twarz Gorgony pięknością mi będzie!
Boleść roskoszą — szał w stronach zakwili
Bo w niebo lecąc, duch się z tobą sprzędzie.
O bądź tu ze mną ty moja jedyna! —
Pójdziem przez piekło — obalim olbrzyma! —





GRABARZ POCIESZYCIEL.
FRAGMENT.


«Nie płacz młodzieńcze! próżno pochylony
W ten płaszcz twój ciasny nie zakrywaj twarzy,
Wkrótce trawami wzrośnie grób zielony
I polny konik zagwiżdże na straży. —
Matka’ć umarła — no, posmuć się chwile,
Ale nie w grobach dumać do północy,
Gdzie tylko sowy i nocne motyle
Czuwają — i nów tam w chmurach sierocy.
Patrz, tu się z ciebie śmieją trupie głowy! —
Wierz mi że świat ten przybytkiem nicości:
Twa matka nie wie że syn jęczy z sowy,
A tam robacy żrą pruchno jej kości. —
Tyś się odwrócił — ho! ho! mój młokosie!
Nie takie ja tu słuchiwał lamenty,
Nie gorsz się przeto mój schylony kłosie!
Pierwszy wiatr strąci rosy diamenty. —