Wyjców chór piekieł akkordem
Zagłuszył hymny aniołów
Bo kiedyś w głosach żywiołów
Wiał nad pożogą i mordem —
Dziś piekło wyje akkordem
W serca — !
Mrowie ty podłe! I za cóż ze szczytu
Gruzów, wy gniazdo strącili z pisklęty?
Na co już w chmurze pod stropem błękitu
Wy poburzyli orlicę z orlęty? —
Ha! rozpacz krwawi i rozdziera łono
To niebo rozbiłbym skrzydły wściekłemi
Lub gromy na was miotnął i skrwawioną
Czaszkę bym wyssał, rozniośł różną stroną.
Wśród starej wieży gniazdo moje było,
Dzikich powoi wieńcem okręcone,
W mig troje piskląt dzioby swe ostrzyło
I młode skrzydła wichrem uskrzydlone —
Wyście pisklętom gniazdo rozwalili
I waląc gruzy, krwawą śmierć zadali,
Tak wy zginiecie o straszliwej chwili
I wam siedziby kiedyś wróg rozwali —
Każde z mych orlą ja ku słońcu niosłem
A jeźli młode zmrużyło powieki
Wtedym je ciskał — a skrzydeł mych wiosłem
Żeglując dalej — przekląłem na powieki
Ha! ha! Ha! niegdyś niesion pióry memi
Płynąc ku słońcu nad obłoki chmurne,