Cicha pierś matki i ojca pieszczoty,
Rzewny dźwięk wiejski wieczornego dzwonu,
I kwiaty polne, i zacisza cnoty —
To świat co myśli dał twojemu łonu.
Wśród twoich tylko rosłaś kochająca,
Piękna, jak zorza wschodząc ubóstwiana,
Biednych dłoń twoja wspomagała drżąca
W ciszy tajemnej śród dni twoich rana! —
W twe oczy niebo przelało swe blaski,
W twą myśl tchnął cud swój stwórca w dni młodości;
Młodość twa była jak jutrzenki blaski,
Co wielkie słońce zwiastują w ciemności. —
Tęsknota jakaś, co jak noc majowa
Przez ciemny błękit oczu twych wyjrzała,
Siadła w mej duszy — i opadła głowa
Na tęskne piersi, niema, skamieniała.
Com w tobie widział, com przemarzył z tobą
O tem wie serce młode, bolejące,
Ciebiem w mej drodze napotkał, a z tobą
Powstały bóstwa i pieśni tęskniące. —
Dziś — biada! biada! runęłaś z twym światem!
Pokój anielski rozstał się z twem czołem,
Biada! — jam dzisiaj — boleści warjatem
A ty — ty smutna — upadłym aniołem!
Dzisiaj za mierna, by zostać szatanem,
Wleczesz złamane to skrzydło Anioła,
A pokój ducha wraz z życiem złamanem
Jak liście z róży — obleciał ci z czoła! —
Jak cię nie kochać? kiedy w twojem oku
Wzrok mój płomienie wzajemności czyta?