Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na wielką wannę, na wieki — jak piorun.
A upadł książę od hałasu wieka,
I karzeł upadł i trzy piękne dziewy —
I tak leżeli chwilę ogłuszeni,
A po komnatach zamku i pieczarach
Grzmotem biegały odbijane głosy,
Aż słabnąc, ginąc, po długiem konaniu
Znikło — a książę porwał się z niemocy,
Gdy wąż się próżno miotał w rdzawej wannie.
W on to czas miecz swój porwał rycerz młody,
Przeleciał wtóra i trzecią komnatę
I tknął nim kłódki wielkiej jako głowa;
A ta opadła — za nią trzysta kłódek
Pękło i spadło na ziemię z łoskotem —
To były głowy malutkich dzieciątek
Co z jękiem kwiląc, na chwilę ożyły.
I pękło wieko: na ogromnem łożu
Leży olbrzymia żmija siedmiogłowa.
Ciało jej wielkie, w krwi spuchłe, zrąbane —
A z mieczem skoczył on bohater młody;
I siedmiu razów, potężnemi ciosy
Odmiótł jej srogie łby ogniem dymiące. —
Tu śpiewem dziwnym, niebieskiej harmonii,
Zadrżały ściany starego zamczyska —
A żmija raz się w boleściach targnęła,
I z strasznym rykiem tygrysa pustyni,
“ śmiechem rozpaczy szatana — już zdechła.
A wtedy dwieście posągów kamiennych,
Które dźwigały jej olbrzymie łoże —
Ożyły nagle, i z krzykiem radości,
Z barków rzucili to łoże potworu,
Pod którym z grzmotem w dwoje pękła ziemia,
I pochłonęła, w piekło piekieł dziecię — —
A w chwili zamek podziemny z ciemności,
Stanął na ziemi przecudnym ogrodzie;
A dwiestu dworzan ożywszy z kamieni,
Do nóg się słali swemu dobroczyńcy —
A wtedy karzeł już nie był karlikiem,