Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ta tu laseczka co leży na moście
To różdżka moja, weź ją matko, ojcze,
I jutro do ranie przyjdźcie w odwiedziny —
Tą masz laseczką uderzyć w jezioro
I trzykroć krzyknąć: kum! kum! kum! a fale
Tak się rozstąpią że dnem przejdziesz sucho,
A ja na przeciw wyjdę moich gości. — »
I skokła żaba, w kałuży plusnęło,
A dziwu pełna para do dom wraca. —
Nazajutrz poszli nad jezioro, laską
Mąż ciął po fali, i jak mur się wody
Rozeszły we dwie strony, że szli na dno,
A matka z dzieckiem, z córeczką na ręku.
Naprzeciw wyszedł młodzian, piękny, smutny.
W zielonej szacie wiejącej jak fale,
Włos jego długi, czarny, modre oko,
I wiódł ich w głębie w podwodne krainy.
O! pięknyż ogród — drzewa tam z owocem
Bujnym się gięły, i szumiąc śpiewały,
Tak cudne pieśni, że słuchać aż senno —
Piękne dziewice, w śnieżnych strojne szatach
Zbierają kwiaty i oddają parze —
Wszędzie ich wiedzie, wskazał pałac cudny,
Co był jak koncha ogromna, świecąca,
W tysiące komnat krętych, a ze środka
Jakim się szumem śpiewanym wiejąca,
Co wzruszał serce i łzy do ócz ściągał —
Lecz mąż obaczył trzy wazony piękne,
Na ziemi dnem do góry wywrócone —
Odkrył je — aliści z pod trzech wazonów
Trzy białe w górę wylecą gołębie
I każden gruchnął: « Dzięki żeś wybawił! »
A wtedy z gniewem krzyknął on młodzieniec:
« Precz ztąd, bo dusze moje utopionych
Tyś mi uwolnił — tam dzwonią już mnichy! —
Precz » — i wypędził ich z swego pałacu,
A trwożni przed nim długo uciekali,
Aż im przebaczył, i rzekł: « waszej córce