Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Aż wiatrem w dali coś tam zaszumiało,
Ni to jak burzy polotu skrzydłami —
To skrzydła ptaków — to trzy wielkie sowy
Na szubienicy sobie posiadały
I po wędrówce tutaj się witały.
Jak się masz siostro — jękła jedna drugiej,
Cóż słychać w świecie? — Cóż nowego przecie?
A! witaj kumo — o! byłam daleko
Na wielkim zborze puszczyków kłopotnych,
U brata kruka byłam w odwiedziny:
Śmiał się taj gadał, że się bocianowa
Tam podzióbała z żurawia ciotunią,
A stara czapla mówiła mi także,
Że każdy ślepy pod tą szubienicą
Niech oczy zwilży rosą nad porankiem,
To będzie widział i lepiej jak ongi.
Tylem słyszała — — a cóż ty siostruniu?
Cha! cha! cha! wtóra zaśmiała się głośno
Byłam ja w dziwnem mieście, tam na wschodzie
Daleko byłam, wielbłąda zdechłego
Szarpałam boki, a krucy sąsiedzi,
Dziwne mi także wieści powiadali:
Kruk wesoło podlatywał,
Podlatując przyśpiewywał
Ura! kra! kra! —
Dobre mięso ze zdechłego
Bydlęcia od wieka —
Ura! kra! kra!
Lecz najlepsze z umarłego
Ścierwo człowieka —
Ura! kra! kra! —
I dziubał głodny, i dziubiąc tak gwarzył:
Jest tu oj smutna, chora króla córka,
Co już od roku kona w udręczeniu,
Ni się uśmiechnie, ni słówko wypowie,
Lecz jęczy, płacze, na jakiś ból tajny.
Schodzą się, radzą, łamią sobie głowę
Próżno — cha! cha! cha! boć cała przyczyna,