wkrótce rozproszy się po z pod murów tej świętej naszej Akademji Krakowskiej — gdzieśmy się zbiegli pacholętami i krzepili życiem — by nie zamrzeć. — W końcu ponure myśli rozwiało wino — jak dawniej stanęliśmy w koło i chórem zaśpiewali pieśń naszą:
Śpiew ten dziwnie uciskał sercu — aż Zygmunt i Franciszek rozweselili się nieco, a drogi nasz Edward wyskoczył na stół i krzyknął: Bracia! na pamiątkę dni tych wydajmy ten zbiór poezji Bolesława — nie dla świata — ale dla studentów. — Zgoda! odrzekli — a zwłaszcza nasi literaci Krzyś i Żegota uparli się na tem — posyłam ci cały zbiór ułożony, jeźli będziesz zdania że lepiej było rzucić w świat jak grób — to wspólnie się pocieszym — gdyby był pożył dłużej — ale amen! — o mój Tadzieńku to już ostatni rok tutaj — rozwiejem się jak liście po świecie, na całe życie — aż chyba u wspólnego — zejdziem się celu.
- Twój dozgonnie
- Twój dozgonnie