- „Czyż on takiego zwycięztwa nauczał? Czyi nie odpuścił
- wszystkim? Czy słabych nie ubłogosławił dla ich słabości?
- Czyż niewiniątkom nie obiecał królestwa niebios, dla
- tego że drobne i ciche —?»
- Irydion (Część II.)
- Irydion (Część II.)
Kedyż o starcze, o pielgrzymie biały kroczysz,
Pierwej od słońca sennego, tam drogą, po rosie?
Ono jeszcze za obłok różowy tuli skroń jasną,
Jak Syn do łona matki, nim pójdzie w przestrzeń życia, w dal!
Obłok wyprężył nad niem długie dłonie i błogosławi,
Płacząc łezkami rosy błogosławieństwo cichych — i tam
W górze jutrzenka blada zadrżała jeszcze i zgasła! —
A łzy padły na skroń słońca i raz jeszcze tuli
Długą chwilą skroń do chmury — i wstaje w drogę —
Trysły promienie na świat — już idzie! I ty idziesz
Pielgrzymie! włos twój siwy od skroni szarpie wiatr ranny,
Jak śnieżne skrzydło gołębia, gdy leci rano —
Gdzie ty kroczysz gołąbku stary, wąwozem, śród traw fal?
Alić i gołąb na gnieździe tuli się jeszcze w puch
Śnieżnych piór — i łabędź na fali nie wysunął szyi
Z zielonej rogoży — a ty idzież? — Idź! — Idź pielgrzymie! —
Ty kroczysz smutny, wąwozem daleko o starcze!
I wolno coś idziesz oglądasz się tęsknie, chmurno,
Oglądasz na Kraków — — O cudny! o boski to gród!
Tam słonce z nad Kraka zabłyska mogiły i skały
Krzemionek nad Wisłą się czernią jak chmury zgłaziałe —
A ztamtad się Wawel nad miastem rozpostarł ogromny
I wieżami, i dzwony, uderza wciąż w niebo skargami
I słońce już igra z Marjackiej wieżycy koroną
I wstaje nad wieże, co z lasem tęsknoty, w błękity
Lecące, modlą się harmonją stu dzwonów nad Wisłą