Strona:Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

od śniegów, które padały na jej powierzchnię ale już nie topniały prawie.
Na północy Europy skorupa stwardniałego śniegu czyli lodu dochodzi teraz do grubości 1000 a nawet 2000 metrów. W Anglii i w naszym kraju mierzy z pewnością setki metrów grubości.
Człowiek środkowej Europy ani się opatrzył, jak został zlodowaciałemi górami odcięty od cieplejszych krajów. Biednych zwierząt z każdą sroższą zimą ubywało. Ginęły tłumnie. Człowieka, mimo całą jego wytrwałość, spotkałby w Europie taki sam los, gdyby nie wyjątkowe uzdolnienia. Zaostrzające się zimy wcześnie zmusiły go do szukania okrycia. Nauczył się więc najprzód zabijać zwierzęta, aby zdobyć futro. Surowsze warunki bytu zmusiły go także do sporządzania narzędzi doskonalszych od używanych niegdyś migdałowatych krzemieni. Łupał tedy szerokie wióry krzemienne i otłukiwał je na krawędziach, aby mogły służyć do krajania i skrobania skór z resztek żył i mięsa. Nauczył się rozbijać kości celem zdobycia szpiku do smarowania i zmiękczania skóry. Musiał kolcem z krzemienia dziurawić te skóry, aby jelitami zwierząt łączyć je na odzież. Całych wieków trzeba było, aby wydoskonalić to wszystko, ale też tryumf był zupełny.
Zimno tedy stało się bodźcem do wielu wynalazków, bez których dawniej żył w prostocie i szczęśliwej, ale mało ludzkiej obojętności. A tymczasem stawało się coraz chłodniej.
Pod chmurnem niebem i mroźnemi wichrami marniały gwarne niegdyś puszcze leśne. Kwitnące wzgórza i góry stopniowo nikły pod śniegami. Coraz nowe i większe obszary okrywały się wiecznym lodem. Teraz dopiero zaprzyjaźnił się człowiek z «nienasyconą, okrutną istotą,» która z trzaskiem trawi drzewo i z nocy dzień czyni. Złośliwą tę istotę człowiek uczynił stróżem, sługą i dobrodziejem swoim. Ogień go broni odtąd przed napadem zwierząt nocnych, ogień przy pewnej wprawie trawi mu mięso, zmiękcza dzikie płody świata roślinnego i czyni smaczniejszemi, aniżeli były surowe. Nie na tem jednak koniec dobrodziejstw ognia. Niegdyś zdobycz spożywał myśliwy na miejscu, gdzie ją upolował. Nie troszczył się o kobietę i dzieci — czy jadły. Kobieta sama musiała starać się, aby nie była głodną, a nie zawsze miała po temu siły i zdrowie. Instynkt macierzyński zmuszał ją często do lękliwego unikania brutalnych i bezlitosnych mężczyzn. Musiała opuszczać gromadę i szukać dla