Strona:Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niebo jest wszędzie, więc i Bóg musi być wszędzie. Na ziemi, na Arkturze, na Wedze, na najdalszych słońcach i na mgławicach.
On napełnia świat... Gdzież on?
A może Go niema?
Może wiedzą lepiej ci, którzy Go zaprzeczają?
Może jest świat tylko, a po za nim nic więcej?
Ale cóż to jest «świat»? Czy pojął kto istotę jego? Naprawdę świat tak samo mało rozumiemy, jak Boga!...
Cóż więc zyskują ci, którzy mówią: Bóg jest urojeniem! Zkąd wiedzą, że i świat nie jest urojeniem!...
Zagadki! same zagadki!...
Chyba już i świata niema, nas niema, nic niema!...
I pogrążył się nasz filozof w przykrem i długotrwałem odrętwieniu. Znowu kilka słońc rozjaśniło niebiosa, kilka komet napełniło całą sferę swym ogonem, a roje meteorytów, niby zwinne jaskółki przecinały etery, przez które szybował rozkołysaną wyobraźnią myślący pyłek ziemski.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Przecież świat nie da się zaprzeczyć, rozumował. On żyje życiem niezliczonych swoich mieszkańców, czuje bilionami serc, przemyśliwa nieskończoną ilością istot myślących, wyciąga błagalnie lub dziękczynnie miliony rąk do Nieba! Więc coś nad tym światem koniecznie być musi. Coś wielkiego, wspanialszego nad wszelkie nasze wyobrażenia. Jakaś Dobroć, większa nad wszystkie dobroci, jakaś Myśl nad myślami, Mądrość, jakaś Prawda, która przenika nieskończoność, która rządzi atomami i energią świata, której wszystkie duchy łakną, podobnie jak kwiaty łakną światła słonecznego...
Ale czy mizerne atomy, czołgające się po jakimś tam większym pyłku, zwanym przez nie ziemią, mogą posiadać dość mocy do wyrokowania o Wszechzagadce świata? Czy skończone może objąć nieograniczoność? Alboż robak, zrodzony wewnątrz jabłka, zdolnym jest wiedzieć, co jest po za jabłkiem, z którego nie wyjrzał? Czy wolno mu twierdzić, na podstawie własnej nieświadomości, że niema nic po za jabłkiem? Że niema jabłoni, niema sadu, ani ogrodnika?!