Strona:Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyłonił się z wody drugi zwierz podobny, następnie trzeci i wszystkie zatrzymały się spokojnie o paręset kroków od naszej grupy.
Stanisław szczękał zębami; zdawało mu się, że olbrzymy naradzały się, który ma na przekąskę schrupać jego mizerną osobę.
Tymczasem paleontolog jaśniał od zachwytu i radości.
— Co to za szkoda, że choć jednego z tych kolosów nie mogę dostać do naszego muzeum! Nie żalby było wystawić dla niego najwspanialszy pawilon.


...wszystkie zatrzymały się spokojnie o paręset kroków od naszej grupy.

— Ileż lat ten drobiazg liczyć może? — zapytał lord Puckins.
— Trudno mi o tem wyrokować, — odezwał się uczony, — jednakże biorąc pod uwagę długowieczność gadów a także powolny ich wzrost, myślę że oglądał on co najmniej kilka wieków.
— Wcale poważny staruszek! nie wygląda na swoje lata, — odezwał się anglik.
Brontosaury tymczasem połyskiwały od ociekającej po ich skórze wody i wlokły się z niezmierną powolnością, zatrzymując się za każdym prawie krokiem.
Geolog uderzył się nagle w czoło.
— Że mi też odrazu do głowy nie przyszło! — zawołał.
— Co takiego?
— Sprawa się wikła! Raz jesteśmy w Europie, to znowu w Ameryce!