Strona:Erazm Majewski - Doktór Muchołapski.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szcze w życiu nie oglądał. Pokażę potęgę woli ludzkiej, gdy jest posłuszną rozkazom Siwy.
Zaciekawiony udałem się za Indyaninem i zostałem zdumiony zadziwiającemi produkcyami tego człowieka. Wszystko mu było posłuszne.
Nietylko czarował jadowite węże i zwierzęta, nietylko odejmował władzę poruszania się z miejsca, ale nawet nad nieożywionemi przedmiotami panował wszechwładnie.
Bez opuszczania dywanu, na jakim w kucki zasiadał, otwierał i zamykał drzwi domu, gasił świece, przytłumiał ich płomień w odległości, do jakiej dech jego nie miał przystępu, przenosił ciężkie posążki z kąta w kąt pokoju i rozbijał niewidzialnym pociskiem tarcze drewniane, ustawione w odległości 20 kroków od jego dłoni.
Człowiek ten zadrwił z całej mej wiedzy, która nie mogła objaśnić ani jednego z jego czynów zadziwiających.
Wkrótce stałem się częstym gościem Nureddina i przyjacielem jego, a gdyśmy po paru miesiącach rozstawali się, rzekł mi wzruszony:
— Winienem ci, synu Wielkiej Brytanii, życie. Jesteś bogaty, masz złota więcéj, niż mógłbym ci ofiarować, — zresztą upominku takiego nieprzyjąłbyś. Nie wiedząc, jakbym ci się mógł wywzajemnić, chodziłem długo w smutku i żałości, aż Brahma zesłał mi we śnie myśl bardzo roztropną.
Cudzoziemcze! Masz dużo, ale nie wszystko! Narzekasz na szczęście, bo nie znasz niedoli. Jesteś znudzonym, a nie poznałeś jeszcze wszystkiego. Otóż nauczę cię cenić szczęście, jakie nader rzadkim jest gościem wśród istot pod słońcem żyjących. Kapłani nasi mają cudowne wiadomości i sztukę, o jakiej waszym mędrcom jeszcze się nie śniło. Posiędziesz jednę z najważniejszych naszych tajemnic. W spuściźnie po przod-