Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ale właśnie kiedy włożył w instalacyę swój milion nastąpił ten przeklęty kryzys. Zresztą był złym administratorem, za miękkie miał serce, nie chciał zbytnio gnębić robotników, toteż urzędnicy jego poznawszy się na tem okradali go w straszny sposób. Od śmierci żony piekło miał w domu. Dręczyły go córki, starsza codziennie wybierała się do teatru, a obrazy młodszej trzy razy już zostały przez dyrekcyę Salonu... odrzucone. Żadna z nich zresztą nic sobie nie robiła z wiszącej nad głową ojca katastrofy, mogącej pogrążyć go w nędzy, jakgdyby miał się stać nagle cud, który uczyniłby z nich osoby zdolne do pracowania na życie.
— Widzisz Leonie — mówił kuzyn — źleś zrobił, nie chcąc sprzedać razem ze mną. Teraz wszystko dyabli biorą i gdzież twoje pieniądze? Gdybyś mi był zaufał, cuda bylibyśmy wspólnie zrobili z Vandame.
Pan Gregoire dokończył spokojnie swej filiżanki czekolady i odparł:
— Za nic w świecie! Wiesz przecież, że nie myślę spekulować. Żyję sobie spokojnie i ani mi się śni trapić się interesami. Co się tyczy Montsou, to choćby akcye spadały dalej, nigdy mi przecież nie zabraknie na rzeczy najkonieczniejsze. Nie trzeba być tak chciwym. Cóż u licha? Zobaczysz, jeszcze że pożałujesz, a wnuki Cecylki będą sobie spokojnie żyły dalej z Montsou jak my.
Deneulin słuchał uśmiechając się z zakłopotaniem.
— Więc nie uważałbyś za korzystne włożyć 100 tysięcy w moje przedsiębiorstwo? — spytał.
Ale widząc zaniepokojenie na twarzach Gregoirów pożałował pośpiechu i postanowił odsunąć pożyczkę na później, rezerwując ją sobie na ostateczną konieczność.
— O, mnie tego właściwie nie potrzeba! — dodał szybko. — Żartowałem tylko. To prawda mój drogi, najszybciej tyje się dziś z pieniędzy, na które za nas inni pracują.
Rozmowa zeszła na inne tory. Cecylka poczęła znowu rozpytywać o kuzynki, których dziwactwa zajmowały ją mimo, że oburzała się na nie nieraz... Pani Gre-