Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/391

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w okno, sądząc, że ją zawoła. To niemożliwe! Niewątpliwie wyjrzy i zobaczywszy, że siedzi tu sama, drżąca, opuszczona, każę jej wracać.
Po dwu jednak godzinach czekania, niby pies wyrzucony na ulicy, wpół zamarzła, zdecydowała się iść z Montsou. Poszła, i wróciła raz jeszcze... ale nie śmiała ani zawołać, ani zapukać do drzwi. Nie było co robić, musiała wracać do rodziców. Ale gdy stanęła pod domem ogarnął ją taki wstyd, że uciekła, skradając się pod parkany, bojąc się, ay jej ktoś nie zobaczył. Zapomniała, że noc, wszystko śpi, a okiennice pozamykane. Więc włóczyła się bez celu, drżała za najlżejszym szelestem, przymierając ze strachu na myśl, że może ją złapać żandarm i odstawić jako wszetecznicę do domu publicznego w Marchiennes. Od dwu miesięcy trapiła ją ta zmora. Dwa razy zapędziła się aż do Voreux, ale przerażona głosami żołnierzy, uciekła, oglądając się, czy ją który nie ściga. Requillart było przytułkiem pijaków, jednak zawróciła tu, mając niejaką nadzieję spotkania tego, któremu przed paru godzinami dała odprawę.
Chaval musiał zjeżdżać z Belgami i na tę myśl wróciła znów do kopalni, chociaż czuła, że wszelkie gadanie doń na nic się nie zda. Cóż tedy czynić? Iść precz, umrzeć z głodu, czy stać się pastwą każdego napotkanego mężczyzny? Wlekła się dalej, potykając na szynach, znużona zachlapana aż na plecach. Zapadała w kałuże błota, ale szła ciągle przed siebie, nie śmiejąc już nawet siąść na kamieniu przydrożnym.
Dzień się zrobił. Katarzyna ujrzała plecy Chavala. Skradał się ostrożnie ku kopalni. Nagle ujrzała też głowy Beberta i Lidyi, wyglądające z pomiędzy klocków drzewa. Spędzili tu noc, nie śmiejąc wracać do domu, wbrew wyraźnemu rozkazowi Jeanlina, by nań czekali. Objęli się jeno dla rozgrzania, a ich tyran chrapał tymczasowo w Requillart. Nie skarżyli się sobie wzajem na Jeanlina, ona na to, że ją bił, on zaś, iż mu co dnia wymierzał sporą racyę policzków, ale wkońcu struna została przeciągnięta, sprzykrzyło im się brać, ciągle udział w szalonych