Strona:Emil Pouvillon - Jep Bernadach.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bernadach siedział już na koźle gotów kropnąć siwą batem.
— Ta piękna roślina — odrzekł wskazując na Bepę — schła w Thuès. Gleba była dla niej za chuda. Przesadzę ją do inspektu, gdy zapuści korzenie, wyda lepszy plon.
— Szczęśliwej podróży i pomyślnych zbiorów! — zawołał oberżysta.