Strona:Elwira Korotyńska - Zasłużona kara.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jestem, mamusiu! — odpowiedział Felek, stając przy matce — słucham.
— Idź, dziecko, do pani Szarskiej, naszej sąsiadki i spytaj czyby nie wzięła kota? Jest do zabrania, ciocia wyjeżdża, chciałaby go gdzie oddać w dobre ręce...
— Mamusiu! ach! mamusiu! — zawołał Feluś, rzucając się matce na szyję — weź go do nas! Przecie kota nie mamy... Mamusieczko jedyna, droga...
— A na cóż nam kot? Myszy nie mamy...
— Widziałem mamusiu taką dużą starą mysz pod spiżarnią... to pewnie ma i dzieci...
— Chociażby i tak było, jak mówisz, to nie chciałabym mieć w domu drapieżnego stworzenia.
Lubisz dokuczać zwierzętom, a kot nie żartuje, podrapie ci twarz, ręce, gdy go targać zaczniesz za ogon lub uszy, jakto robisz z Azorem... może cię jeszcze oślepić...