Strona:Elwira Korotyńska - Złota jabłoń i odważny królewicz.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ce na drzewie jabłka, ale młodzieniec złapał za fuzję i wystrzelił.
Obłok znikł, a na drzewie złociło się jak i przedtem prześliczne jabłuszko.
Na drugi dzień rano najmłodszy syn rzekł do ojca:
— Przepędziłem złodzieja który nam jabłka złote zabierał, teraz chcę go wyszukać i w świat idę!..
Prosił go król, aby przy nim pozostał ale nie zdało się to na nic i młody książę wyruszył w drogę bez żołnierzy i wielkiego orszaku, a że bracia jego chcieli mu towarzyszyć, wszyscy troje opuścili dwór królewski w poszukiwaniu grabieżcy.
A król smutny stał na ganku i błogosławił.
Kiedy już czas jakiś wędrowali, naraz ukazały się krople krwi na drodze.
Postępowali tym śladem przez cały miesiąc, aż zeszli na rozstajne drogi. Na jednej z nich stał kamień z napisem „Kto pójdzie tą drogą, ten napewno powróci!“
Na drugiej był słupek z napisem: Kto pójdzie tą drogą, ten, może wróci,