Strona:Elwira Korotyńska - Złota Marysia.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czarna Marysia: Utopiła wiadro! Cha, cha! cha!

Matka (przyskakuje do Złotej Marysi): Gdzie wiadro?!...

Złota Marysia (ze spuszczoną głową): Nachyliłam się nad studnią i wpadło...

Matka: Żeby mi było w tej chwili! Słyszysz!

Złota Marysia: Studnia taka głęboka...

Matka: Wskocz do niej i przynieś wiadro z powrotem, albo nie pokazuj mi się na oczy!

Czarna Marysia: O, tak! tak! inaczej nie pokazuj mi się na oczy!

Matka (wygania płaczącą Złotą Marysię): Idź mi stąd natychmiast! (zamyka drzwi za nią).

Czarna Marysia: A to niedołęga! Zawsze coś spsoci! Dobrze jej tak! (pukanie za drzwiami).

Matka: Kto tam?

Dziewczynka z Magazynu: To ja z magazynu.

Czarna Marysia: Otwórz matko! (wchodzi dziewcczynka)

Matka: A gdzież suknia?

Czarna Marysia: A gdzież suknia?

Dziewczynka: Pani prosi, żeby panna Marja przyszła jeszcze do przymiarki, trzeba coś poprawić!

Czarna Marysia (z gniewem): Co? jeszcze poprawiać? Już czas, żeby była skończona!

— 3 —