Strona:Elwira Korotyńska - Złota Marysia.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się nie utopię, a pełne wiadro złota przyniosę... Daj mi, matko, to największe wiadro!...

Matka: Dobrze, ale tak się ogromnie boję...

Czarna Marysia: Et, głupstwo! Matka tylko lamentować potrafi! Już idę, a pieniędzy mi nie ruszajcie!

Matka: Pójdę z tobą, a ty Złota Marysiu, pilnuj domu!

Złota Marysia: Dobrze, mamo, ale wracaj prędko, będę niespokojna o ciebie... (całuje ją w rękę, matka tuli ją do siebie).

Matka: Złote, kochane dziecko... (wychodzi Czarna Marysia i Matka).

SCENA 4
(Złota Marysia, Matka, potem Czarna Marysia i Wróżka.)

Matka: Tak długo naszej Marysi nie widać...

Złota Marysia: Wróci wkrótce, mateczko... Nie martw się...

Matka: Boję się, że nie będzie chciała słuchać tej Wodnej Pani i może jej nie puścić do domu... Każe ją może utopić!

Złota Marysia: I ja boję się o to, że Marysia nie zechce nic robić... Ale Wodna Pani tak zła nie jest...

Matka: Dla ciebie każdy dobry, boś ty dobra!

Złota Marysia: Jak się cieszę, że mam tę maszynę, że zrobiłam parę pończoch dla ciebie... I Marysia ucieszy się, gdy wróci... Patrz, mamo, jakie

— 10 —