Strona:Elwira Korotyńska - Wesoła zabawa.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

których miał być zbudowany olbrzymi bałwan.
Staczali je z góry, dokazując, rzucając na siebie śniegiem i tarzając się po puchowej równinie.
Co za robota! co za uwijanie się Niczem fabryka!
Zrobili podstawę, ubili doskonale koła wbitego w śnieg kija i już grunt zrobiony!
A tymczasem Marcinek, przyniósł od kowala z kuźni ogromne czarne węgle i do jednej z kul włożył z nich oczy, jak djament czarny błyszczące, sadzami brwi umalował, usta, nawet nos odznaczył na kuli i z dumą przyniósł swe dzieło do stojącego na drabinie Witusia.
— Patrzcieno, jaki rzeźbiarz! — wolały dzieci, zachwycone głową bałwana, — a toć to istny człek! to jak żywy!
I śpiewać poczęły razem:

„Głowo, głowo kochana,
Cieszysz ty nas od rana!
Co za usta i oczy!