Strona:Elwira Korotyńska - O krasnoludkach i żelaznej górze.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Spójrz że na mnie ty, chłopczyno,
Troski twoje wnet przeminą!...

OLAW. Nie obejrzę się... Nie obejrzę się... krasnoludek mi nie radził...
KTOŚ (rzuca weń kamieniem).
OLAW. Tego nie daruję! Ukarzę śmiałka! (obraca się i w tejże chwili wywiercony otwór zamyka się, słychać śmiech szyderczy krasnoludka). Noc się zbliża... ale zacznę nanowo... obiecałem królowi... (znów wierci świdrem skałę).
GŁOS (jakiś). Po co słuchasz króla? Rzuć robotę! osypiemy cię złotem i klejnotami...
OLAW. Zobaczę kto tak łudzi? (ogląda się).
KRASNOLUDEK I. Cha! cha! cha! takieś mię usłuchał? Strzeż się! Ja ci daruję, ale złośliwy mój towarzysz zamy-