Strona:Elwira Korotyńska - Litościwa mrówka.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co tam? Kto coś mruczy? Niczego nie widzę! Kto mówi? Zum, zum, zum!

— Pani, to ja, konik polny...
— Czego pan sobie życzy? Tylko mów pan szybko, czasu nie mam do słuchania cedzonych słówek. To nie salon... Zum, zum, zum..
— Jestem głodny...
Przy tych słowach główka biednego konika opadła na piersi, a skrzydełka opuściły się ku murawie.
— Głodny? A to dziwne! Czemuż pan nie poszukasz sobie pożywienia?