Strona:Elwira Korotyńska - Kozieł zwycięzca.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A to co znowu? Burek?! A ty niecnoto! toś ty mnie podpatrywał? Co ty sobie myślisz, psie jeden? Toś ty taki spryciarz?
A pies aż się tarzał po trawie z zadowolenia.
Oszukał! oszukał swego pana! Choć on kundys, pies zwykły i nawet nierasowy, to jednak człowieka, pana stworzeń obmanił.
— Hau! hau! hau! — wyszczekiwał i skakał Michasiowi na piersi i lizał go po twarzy i rękach.
— Dość tych psich figlów, dość tego przymilania się! — krzyknął nagle chłopiec, któremu myśl pewna przyszła do głowy. — Siadać! ot tak! Dwie łapy pod siebie, dwie przed siebie: Słyszysz psia figuro?
Burek przyzwyczajony był do rozkazów Michasia i mowę jego doskonale pojmował.
Usiadł więc obok leżącego chłopca i uważnie nadstawił ucha.
— Słuchaj Bury! — mówił Michaś