Strona:Elwira Korotyńska - Kominiarczyk.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

termos z kawą i będzie, a teraz do roboty!
Piotruś biegł jak na skrzydłach do majstra.
— Czego lecisz, jak szalony? — zawołał nań dobrze znany mu głos kominarczyka Janka i dwie usmolone sadzą ręce dotknęły jego czyściutkiej twarzyczki.
— To twój chrzest kominiarski! Masz już znak szczególny twego powołania? — wykrzyknął śmiejąc się serdecznie jego obecny kolega po fachu.
— Muszę być straszny! — zapytał z niepokojem Piotruś, nieprzyzwyczajony do podobnego ucharakteryzowania.
— Nie bój się! pozna cię majster — pomimo to umalowanie, a i matka napewno zawoła na ciebie jak zwykle: Piotrusiu! gdy wejdziesz...
Roześmiał się chłopiec na to upewnienie Janka i poszedł z nim razem do pana majstra.
— I cóż, chłopcze? zdecydowałeś się wreszcie zakosztować kominiarskie-