Strona:Elwira Korotyńska - Dzielna Basia.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

strzegą cię i zastrzelą — szepnął właściciel sklepu.
— Mamusia głodna — odpowiedziało dziecko — błagam pana o chleb i coś do chleba, pieniądze przyniosłam.
— Masz! zabieraj i umykaj! Jeśliby cię zobaczyli, Boże, coby to było!
— Dziękuję — szepnęła Basia i rozejrzała się wokoło.
Bóg nad nią czuwał. Cisza była, deszcz padał, żołnierz spał mocno, wsparty na swym karabinie...
Dziewczynka przerzuciła przez otwór chleba bochenek i słoninę, po czym sama wsunęła się do otworu.
Zaszeleścił widocznie papier w który zawinięte były prowianty, gdyż zbudził się żołnierz i rozglądając się wokoło — otrzeźwiał.
Wybiegł przed dom sąsiedni, zaj-