Strona:Elwira Korotyńska - Dowcipne małpki.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przecież ja nie jestem złodziejem!
— To i cóż z tego? Chcemy być podobnymi do ludzi, a nietylko do ciebie..
A czyż niema wśród ludzi złodziei?
Chi! chi! chi!
— Co tu robić? — myślał biedny kramarz — chyba to stworzenia nie dadzą się namówić do zwrotu...
Siłą też nie pokonam tych figlarzy! Jest ich kilkanaście, strzelać nawet na postrach nie mogę, bo nie mam z sobą broni...
A zresztą, cóżby broń pomogła wobec takiej gromady?..
Rzuciłby się szympans, jeden, drugi i głowę by mi kamieniem rozwalił lub udusił swemi potężnemi łapami...
Alboż się to nie zdarzało?
Sprobuję jeszcze porozmawiać i do oddania mego towaru namówić:
— Drogie małpy! kochane zwierzątka! Słuchajcie! — rozległ się głos rozpaczonego kramarza.
— Słyszycie? On was nazywa małpami, zwierzętami, chociaż mamy na sobie czapki, przez ludzi tylko noszone!