Strona:Eliza Orzeszkowa - W zimowy wieczór.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nasze upalne i chmurne, a wieczory nadchodzą szybko.
»Wspominali i blaskami poranków swych bawili się ci, którym dzień cały pogodny był i wesoły, bo widzieli w co mieli wierzyć, jakich rozkazów słuchać, i mniemali, że słońce i gwiazdy obracają się dokoła nieruchomej ziemi. Myśmy nietylko dowiedzieli się, że ziemia nie jest nieruchoma, ale i zapragnęliśmy własnemi piersiami popchnąć ją do prędszego ruchu. Kto szybko biegnie i jeszcze coś ciężkiego przed sobą popycha, ten nie ogląda się za siebie. Zatraciliśmy nawet w sobie zdolność patrzania wstecz. Dlatego pogardziliśmy historyą, tą nauką, która tak szerokie miejsce zajmuje w ukształceniu narodów stagnacyjnych, ciągnących za sobą wóz olbrzymi, na którym rozsiada się, stopami swemi głowy ich gniotąc, ospały i ciężki bożek tradycyi.
»Ty wiesz najlepiej, czy i jak kocham naukę, i czego od niej spodziewam się dla świata. Ale historyi nie lubiłem nigdy. Nie lubiliśmy jej obaj: nie zajmowała nas, bo nie mówiła nam nic o teraźniejszości; gardziliśmy nią, bo nie nauczała nas jak mamy sobie radzić z teraźniejszemi naszemi bolami i dążeniami. Więc też pierwszy lepszy zachodowiec osłupiałby ze zdu-