Strona:Eliza Orzeszkowa - W zimowy wieczór.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To wy naszego Jaśka znali, — i nie zawodząc już jak wprzódy, ale prędko i cicho trzepać zaczęła, — pewno wtedy jego znali, jak przy budowaniu nowego dworu byli... Biednyż on, biedny! Nacierpiał się on, nacierpiał od rodzonego baćka, nim na wieczne czasy w świat sobie poszedł...
Oczami ku staremu Mikule rzuciła i głos zniżając, tajemniczo ciągnęła dalej:
— Bił! jak tego psa, bił własnemi rękami, kijem, czem popadło... Kab ja z tego miejsca nie wstała, kiedy łgę... Jak pierwiej pobłażał i hołubił, tak później, kiedy biedulek z turmy powrócił, bił... Za rozpowiadanie o złodziejach, i za pijaństwo, i za hultajstwo, za wszystko, bywało, bije, taj bije... «Ja jemu, mówi, te paskudztwa, które on stamtąd poprzynosił, z ciała i z duszy wybiję!» Bywało, matka do jednej ręki jemu przyczepi się, a ja do drugiej i krzyczym: «oj, nie męcz ty, Szymonie, rodzonego dziecka, grzechu na duszę nie bierz, bo jak do reszty w złość wpadnie, z chaty uciecze i duszę swoję zgubi!» A on nas, jak te bulby z rąk pootrząsa i jak zwierz tylko sapie, taj mruczy: «Będzie jemu bieda ode mnie, oj będzie kiedyściś bieda, jeżeli nie poprawi się! Ubiję, a łotrem na wieki zostać nie pozwolę!» I z drugimi