Strona:Eliza Orzeszkowa - W zimowy wieczór.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ot — zaczął — z głupstwa poszło... może on pierwszy raz i za sprawiedliwość pokutował... Proces nam Dubrowlańcy, sąsiedzi, kab im dobra nie było, wytoczyli... nu, mnie gromada za planipotenta wybrała, ja do miasta jeździł i z hadwokatem gadał, tym znaczy, co przed sądem nas bronił. Do miasta Jaśka z sobą brałem i do hadwokata brałem, tak sobie bez przyczyny... Nadto już jego lubiłem, a kiedy czego naparł się, to i na wszystko pozwalałem... Kab mnie Pan Bóg najwyszejszy za te pobłażanie jemu nie karał...
Baba w mowę mu wpadła:
— Oj, lubili jego i hołubili wszyscy dobrzy ludzie i na wszystko jemu pozwalali, bo nadto mileńki był i łaskawy... rączki bywało na szyję zarzuci i tuli się do człowieka jak ten baranek, a oczki miał jak te wasilki w życie...
Stary na zawodzenie baby nie zważając, coraz już chętniej dawne dzieje z pamięci wywodził.
— Nie żart, jaki on był rozumny, ale nadto już zuchwały i ze wszystkiem nie taki, jak inne chłopcy... Ani u niego robota, ani zabawa nie była taka jak u wszystkich. Kiedy pracuje, to rwie jak ten koń ognisty, a kiedy hula, to tak, że i rady nie dasz. Bywało że za szyję