Strona:Eliza Orzeszkowa - W zimowy wieczór.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chach świergotały, że nie było w okolicy większego skąpca od ekonoma z Szumnej. Jednak, rozmiłowany w dziewczynie i jej posagu, konkurent zerwał się z ławy, czarny jego surdut rozepchnął siwe siermięgi parobków a długa twarz i sterczące wąsy schyliły się nad leżącemi na ziemi towarami. Ręką wielką i szczerozłotym pierścieniem błyszczącą, grzebał wśród drobiazgów, szukając, wybierając... Chciał przypodobać się ulubionej, spełnić jej rozkaz i po długich wahaniach kupił sobie kościane spinki do rękawów, za całą złotówkę. Gdy na długich swych nogach odchodził ku stołowi, Jadwisia brata łokciem w bok trąciła.
— Dureń! — sarknęła zcicha.
— Paskudny człowiek — odmruknął Janek; — nie pozwolę zanic, abyś szła za niego!

∗             ∗

Noc była ciemna i tylko w górze jaśniejąca niezliczonemi gwiazdami, kiedy Gedali z bramy folwarku znowu na pole wychodził. Wnet za bramą powitał go krzyk polnych świerszczów. W trawie przydrożnej i zielskach ugoru świerkały one wielkim chórem, ostro, przenikliwie i tak prędko, tak śpiesznie, jakby im pilno było