Strona:Eliza Orzeszkowa - W zimowy wieczór.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

godziny już wpobliżu dworu orał ziemię pod zasiew jesienny.
Była to chłopka młoda, wysoka, silna, ze skórą twarzy i rąk grubą i ciemną, lecz w tej porze dnia czystą jeszcze, bo tylko co po wodę poszedłszy, umyła się pod studnią. Przez tę grubą i ciemną skórę jej policzków przebijały się silne rumieńce; z niskiem czołem, małym zadartym nosem i grubemi wargami, jako też z szerokiemi bary i dużemi płaskiemi stopy — nie była wcale piękna, lecz biły z niej zdrowie, siła i hożość. Strój jej składał się z krótkiej i pstrej spódnicy, z szarawej grubej koszuli i pasiastego szerokiego fartucha, przewiązanego kilkakrotnie stan okalającą, w domu z różnobarwnych nici utkaną, sztywną taśmą. U szyi jej błyszczał bronzowy, poświęcony medalik, a głowę okrywała chustka w czerwone kwiaty, tak z tyłu czaszki zawiązana, że nad czołem widać było dwa szerokie pasma włosów gęstych, czarnych, ale zrudziałych i bez połysku.
Gdy na czas nieobecności swej urządziła już swe gospodarstwo, pochyliła się nad stojącemi na ziemi glinianemi naczynami i z jednego z nich nalewając mleko do małego garnka, wołać zaczęła:
— Tadeusz! Tadeusz!