Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   122   —

przenikliwych promieni jéj oczu, ani piętna odważnéj wesołości odjąć zgrabnéj głowie, któréj krucze kędziory wypływały z pod złotéj siatki i przytrzymującego je ostrego stylu. Ostrém istotnie było to dzierżone przez nią narzędzie pisania i każdy wiedział, jak dowcipnemi i gorzkiemi słowy satyry Sulpicyi ścigały zepsucie i występki wieku. Lecz zarazem umiała ona słowiczemi tony opiewać miłość i wierność, a teraz lekka i zwinna wspinała się na palce nóg, aby zarzucić ramię na szyję, przenoszącéj ją wzrostem przyjaciółki i z uśmiechami, pełnemi figlarnéj przekory i łzawéj wesołości, z cicha mówiła:
— Wytrwaj, Fanio, w przedsięwzięciu swém i nie zważaj na to, co mówić będą ci długobrodzi pedanci. Zacni to są mężowie, ale niewiasta nie przestała być w ich oczach słabém dziecięciem, które, jeśli nie mąż, to agnaci na pasku wodzić muszą. Kalenus mój innym jest wcale i sprzyja zamiarom twoim. Nic dziwnego, nauczyłam go, co ma mniemać o sercu i woli kobiety...
Jakby w odpowiedź na te półgłośne słowa poetki, jeden z poważnych i cicho dotąd naradzających się z sobą mężów, zwrócił się ku Fanii.
Clarissima — rzekł — mąż twój, Helwidyusz, wezwał tu nas, przyjaciół swoich, a twoich krewnych, abyśmy zamiar twój towarzyszenia mu do Illiryi osądzili i postąpili według tego, jak nam