Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   119   —

ziemia zatętni pod kopytami bawołu, lub orzeł wzleci na ostre szczyty i na szerokich skrzydłach zakołysze się pod chmurami. Tam, w nizkiéj chacie dzikiego Liburna, Helwidyusz Priscus otrzyma ogień i wodę i żyć mu będzie wolno podług chęci. Czy długo? o tém nikt twierdzić nie może. — Wyroku śmierci nie zawiera edykt imperatora, lecz wszyscy wiedzą, że w tym czasie więcéj niż kiedykolwiek, życie ludzkie posiada lekkość i kruchość uschłego liścia, którym wichry dopóty miotają, dopóki się im nie podoba zamienić go w szczyptę marnego prochu.
W portowém mieście Ostyi, w domu jednego z przyjaciół Helwida, zgromadzili się ci wszyscy, którzy, na drogę daleką i wieczne może rozstanie, pożegnać go chcieli. Atrium, które gościnnie otworzyło się przed wygnańcem i wiernymi mu przyjaciółmi, nieobszerne było i nieozdobne, lecz znajdowało się w niém to, co, w najuboższém nawet domowstwie Rzymianina znajdować się musiało: małe impluvium, napełnione kryształowéj czystości wodą i nad niém nizki ołtarz domowy, połyskujący wonnym płomykiem i otoczony wyobrażeniami domowych bóstw. Posążki te z gipsu i ciemnego bronzu nie wytwornéj były roboty i jeden tylko z pośród nich uderzał czarującą pięknością swych kształtów. Był to na misternie wyrzeźbionym piedestale umieszczony marmurowy, biały, powagi i wdzięku