Strona:Eliza Orzeszkowa - Pieśń przerwana.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
115
PIEŚŃ PRZERWANA

gła uważać go za blizkiego znajomego, może za przyjaciela. Miała serce pełne wdzięczości. Zarazem przypominała sobie każde słowo, które dziś wymówił, każde poruszenie, które uczynił. Ogromnie śmieszył ją sposób milczący i poważny, w jaki spełnił jej życzenie, biorąc od niej kosz z owocami i umieszczając go na trawie, po drugiej stronie sztachet.
Było to bardzo zabawne; tak poruszał się i wyglądał, jak gdyby spełniał czynność nadzwyczaj uroczystą, a jednocześnie, uśmieszek prawie niewidzialny błąkał się mu po wargach cienkich i trochę filuternych. Śliczne ma usta, a także oczy i czoło... Sama nie wie, co w nim najpiękniejsze. Chyba profil zarysowany delika-