Strona:Eliza Orzeszkowa - Pieśń przerwana.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
111
PIEŚŃ PRZERWANA

— Doprawdy, nie potrafę panu tego wytłómaczyć. Ale to niepodobna... myśmy nigdy, ani mój ojciec, ani ja... Przecież można nie być bogatym, a jednak...
— Wystarczać sobie — dokończył.
Stał dość długo zamyślony, ale nie chmurny; owszem, zmarszczka ego była daleko mniej głęboką niż zwykle, prawie zniknęła. Po chwili zaczął znowu:
— A dlaczegoż pani przyjmuje różne rzeczy od pani... pani wdowy po weterynarzu?
— Ależ to zupełnie co innego! — z przejęciem się zawołała Klara. — Pani Dutkiewiczowa kocha nas i my ją kochamy! A od tych, których kochamy i którzy nas