Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   75   —

ne oczy utkwiła w jednym punkcie przestrzeni. Rzecz dziwna jednak! — po przeczytaniu tylu świetnych o krewnym swym wieści, młoda dziewczyna wydawała się trochę smutną. Patrząc na nią w tej chwili możnaby rzec, że zastanawiała się głęboko nad jakiemś zjawiskiem, które jednolite i samemi blaskami okryte dla innych, jej przedstawiało się w postaci złożonej i nawpół ocienionej błędnemi jakiemiś lecz nieodłącznemi odeń cieniami. Długoletniem przyzwyczajeniem wprawiona do bacznego zaglądania w głębię każdej rzeczy, a przytem z natury już obdarzona umysłem bystrym i przenikliwym, zapytywała ona samą siebie, ażali jaskrawe i uderzające w oczy świetności te i blaski o których czytała, nie kryły pomiędzy sobą jakich tajemnych mgieł i cieniów; a ten szlak promienistego życia podobny do przelatującego górą szumnego meteoru, ażali nie zbłąkał się w gwałtownym swym zawrotnym biegu i nie natrafił na czarne łono groźnej jakiejś chmury, któraby legła na nim, i wraz z nim leciała w przestrzeń niewidzialna lecz ciężka?
Krystyna musiała niezawodnie zadawać sobie podobne pytania, bo zamyślała się coraz więcej. Może pomimo poważnej i surowej niemal atmosfery pracy i nauki śród której wzrosła, wyobraźnia jej była ognistą i skłonną do dzierzgania na tle fantazji ponętnych widzeń i obrazów? Może na we-