Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   2   —

niczny śmiały, wyraźnie od innych odkreślony, przywodzący na pamięć dawne dzieje i czyny. Pewna szlachetna ciekawość budziła się w umyśle spoglądającego zdala na dwa rzędy zamkowych okien, długich, wązkich, ze strzelistemi kończynami; czyto wtedy gdy okna te gorzały łuną zachodzącego w dolinie słońca, czyto gdy obejmował je zmrok przejrzystej nocy, wieszając wkoło nich, na tle białych murów, kręgi fantastycznych cieni, padających od spiczastych gzemsów i wklęsłych zagłębień. Górskie powietrze przeczystem kryształowem tłem otaczało dwie okrągłe poważne baszty, wspierające gmach po obu stronach, i podnoszące się wysoko nie iglastemi wieżyczkami, ale ciężkiemi nieco, okrągłemi i płasko zakończonemi wieżami. Miejsce to i całe otoczenie jego złożone z rożnokształtnych gór, rozkosznych dolin, obszernych ogrodów i szyb wodnych, było piękne, silnie przemawiało do umysłu i wyobraźni. Można było patrzeć na nie długo z żywo bijącem sercem, a potem odkryć głowę i oddać pokłon, tak wielkiej naturze, która rodzi cuda, jak ludzkiej mądrości, która je pojmuje, zdobywa, wiąże w harmonję i obraz.
Srebrzysty zmrok zimowego wieczora ogarniał Doliniecki zameczek, kryształowe niebo wysokiem sklepieniem podnosiło się nad dwiema basztami, gruby kobierzec śniegu zaściełającego obszerne dziedzińce i ogrody iskrzył się pod światłem księ-