Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/596

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   590   —

już uczeni przyjaciele moi, ofiarują mi w jednym z uniwersytetów krajowych profesorską katedrę; dotąd odmawiałem ich naleganiom. Ty Krystyno byłaś najmilszą i najpojętniejszą uczennicą moją; kończyłem zresztą parę dzieł rozpoczętych i urządzałem Doliny. Urządzanie to już jest skończone, Doliny zostaną pod opieką Sylwestra. Mnie nic już nie wiąże i nie wstrzymuje, a zawód w jaki wstąpić zamierzam, odpowiada wybornie mojemu zamiłowaniu w nauce, miłości jaką mam dla młodzieży, i gorącemu pragnieniu działania. Może zresztą nie będzie bez użytku, jeśli w społeczeństwie naszem, którego wyższe warstwy pogrążone są w hańbiącem i występnem próżniactwie, stworzę przykład człowieka bogatego i wysoko urodzonego, który z zamiłowaniem i dobrowolnie oddaje się pracy, uważanej zwyczajnie za właściwość ludzi potrzebujących zarobić na chleb i imię. Oto jakie są moje zamiary; nosiłem się z niemi oddawna, dziś dojrzały one razem z twojemi, Krystyno!
Skończył. Krystyna ujęła jego rękę i przyciskała ją do ust, rosząc ją spadającemi rzęsiście z jej oczu niepowstrzymalnemi łzami. Potem wzrok jej zwrócił się ku matce, która z ciągłem osłupieniem słuchała rozmowy dwojga ludzi tak jej blizkich, których jednak na żaden sposób zrozumieć nie mogła. Krystyna patrzała na nią przez chwilę, po-