Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XV.
Ostatni tryumf.
Nad dachami domostw miasta N., unosiły się przezroczyste mgły wiosennego poranku, pogodnie wschodzące słońce złociste strzały rozrzucało po widnokręgu, i czerwonemi iskrami rozpalało szyby okien — gdy przed bramą najwytworniejszego hotelu miasta, zatrzymał się powóz, ku któremu liczna zbudzona już służba rzuciła się z oznakami niezmiernego pośpiechu i uszanowania.
Przybywający wysiadł z powozu i powitał ludzi, którzy go otoczyli, ukłonem niedbałym nieco, ale uprzejmym; nie wymówił jednak ani jednego słowa, nie odpowiedział nawet na parę zwróconych do niego pytań. Wydawał się zamyślonym głęboko,